Odc 4
Brunetka wróciła do domu,zimny wiatr wiał jej w twarz więc szybko pożałowała,że w ogóle wysiadła z ogrzewanego auta na takie zimno.Szybkim krokiem weszła do klatki schodowej i pobiegła na górę do swojego mieszkania,by otwierając drzwi poczuć zapach ciast które właśnie stygły.
Było około godziny dziewiątej trzydzieści,gdy zaczęła się pakować do domu,niby nie miała daleko bo tylko około stu kilometrów,ale chciała być z nimi przez całe święta.
Zabrała swój czarny długi sweter zapinany na duże guziki,lubiła go nosić gdyż był ciepły,kilka bluzek i dwie
pary spodni,nie zamierzała się bardzo elegancko ubierać,ale na wszelki wypadek wzięła ze sobą
ulubioną fioletową bluzkę która na środku miała kokardę,była prosta w kroju,ale Cath ją lubiła.
Gdy kończyła się pakować usłyszała dźwięk przychodzącego sms'a,wzięła z kanapy telefon i odczytała wiadomość.
"Dzień dobry Pani.Chciałbym się dowiedzieć,o której mam Panią zawieźć do rodziców.Muszę wiedzieć wcześniej aby się nie spóźnić,proszę o odpowiedź" - Odczytała i rozbawił ją sms,który był od nikogo innego jak od Billa.
" Dzień dobry,a dlaczego tak oficjalnie hm? :D A co do wyjazdu,to nie musimy się spieszyć,trafimy tam na czas."- Odpisała
"A na którą umówiłaś się na kolację wigilijną? " - Odpisał
" Na osiemnastą"
" Dobrze,więc przyjadę po ciebie"
" Dziękuję" - Odpisała po raz kolejny i z niewiadomego powodu uśmiechała się do wyświetlacza telefonu,czuła się jakby była nastolatką,może to właśnie on sprawiał że czuła się kilka lat młodziej?
Gdy nadeszła godzina siedemnasta ściemniło się na zewnątrz a młoda kobieta mimo tego,że będą pyszności u niej w domu zajrzała do lodówki,zrobiła sobie jedną kanapkę z indykiem i zaczęła jeść gdyż głód dał jej się we znaki.
Stresował się strasznie,czuł dziwny ścisk w żołądku.Nie stresowało go spotkanie z Catherine ale to,
kogo tam zobaczy a mianowicie rodzinę dziennikarki.Wyobrażał sobie różne rzeczy na temat jej rodziny
że rodzice będą tak sztywni,że nawet zażartować będzie nie na miejscu,był po prostu pełen obaw.
Mimo wszystko,zamiast t-shirtu włożył koszulę aby być eleganckim jak to w Wigilię.
Wziął klucze od swojego auta,włożył kurtkę i już był gotowy.
Odpalił silnik i ruszył w drogę,nie zdążył zauważyć,jak już był pod jej blokiem.
Zamknął auto i zadzwonił pod numer 23,by po chwili usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi od domofonu.
Wszedł i udał się na górę, zapukał w eleganckie brązowe drzwi w których po chwili stanęła Cath.
- Cześć Bill - Przywitała mężczyznę z uśmiechem
- Cześć Catherine - Odwzajemnił uśmiech - Mmm co tak ładnie pachnie?
- To ciasta właśnie je pakuję - Uśmiech nie schodził jej z twarzy
- Tak w ogóle dziękuję za zaproszenie
- Nie ma za co,dobrze już włożyłam te ciasta i..chyba możemy się już zbierać - Powiedziała Catherine
- Oczywiście,pojedziemy moim dobrze?
- Jeśli chcesz,dlaczego nie? - Kolejny raz posłała mu uśmiech
Zanim podeszła,by wziąć swój płaszcz Bill wyprzedził ją i włożył jej go na ramiona.
- Dziękuję - On się tylko uśmiechnął,po czym wyszli z mieszkania.
Gdy znaleźli się na dole,Bill podszedł do drzwi od strony pasażera i otworzył Catherine drzwi,sam wsiadł chwilę później
- Czuję się jak księżniczka...
- Staram się - Odpalił silnik.
Jechali minimalną prędkością w ciszy. Młoda kobieta przetarła skórzaną rękawiczką szybę i
przyglądała się mijającej ich drodze.
- Nie jest ci zimno? - Z zamyślenia wyrwał ją lekko zachrypnięty głos blondyna
- Nie,ale miło że pytasz - Odwróciła głowę w jego stronę
- Wracając do tego,że jedziemy do twojej rodziny...Gdy miałem kiedyś dziewczynę ona nawet nie
chciała mnie zaprosić...
- Dlaczego?
- Nie mam pojęcia...Wybacz,możemy o tym nie rozmawiać ? - Spojrzał na nią przez chwilę a ona skinęła tylko głową , na znak że się zgadza.
Catherine czuła,że im dłużej będą się widywać tym łatwiej mu będzie przełamać skrytość i będą mogli ze sobą rozmawiać o wszystkim.Włączył radio,nie było nastawione zbyt głośno,więc nie przeszkadzało nawet w jeździe kolędy rozbrzmiewały z głośnika.Oczy zaczęły strasznie piec Cath,przymknęła powieki a że w aucie było włączone ogrzewanie po chwili zasnęła.
Obudziła się dopiero,gdy byli na miejscu,wcześniej powiedziała gdzie ma się kierować i wreszcie dotarli.
- Jesteśmy - Uśmiechnął się do Catherine
- To już? a tak bardzo wygodnie mi się spało
- Miło mi to słyszeć,to co wysiadamy?
- Tak - Wysiadł po czym otworzył jej drzwi
- Jejku Bill,jak ty mnie zaskakujesz
- Nie zaskakuję,po prostu taki jestem - Gdy zamknął auto Catherine zadzwoniła dzwonkiem do drzwi,które
po chwili otworzył wysoki długowłosy brunet.
- Hej Victor - Weszła do środka a za nią Bill
- Cześć siostra
- Cześć jestem Bill - Uścisnął mu dłoń
- Cześć,Victor - Odwzajemnił uścisk
- A gdzie mama? - Spytała brunetka
- Zaraz przyjdzie,jest w kuchni - Odpowiedział jej brat
- Tato cześć - Uśmiechnęła się do swojego taty
- Cześć kruszyno moja - Przytulił ją
- Dobry wieczór Panu,mam na imię Bill
- Dobry wieczór jestem Paul - Odpowiedział tata młodej kobiety
- A gdzie ta twoja dziewczyna ? - Spytała dziennikarka swojego brata
- Z mamą
- Aha to ja tam pójdę, a wy mężczyźni porozmawiajcie sobie - Puściła oczko do Billa i zniknęła im
z pola widzenia
Weszła po cichu do kuchni,jej mama i nieznajoma jej dotąd długowłosa jasnowłosa blondynka o czymś rozmawiały i były odwrócone tyłem do drzwi.Catherine widząc blondynkę uśmiechnęła się tylko i chrząknęła przerywając im, obie się odwróciły.
- Witaj mamo - Przytuliła rodzicielkę
- Cath jak dobrze,że cię widzę - Ucałowała córkę w policzek- Pozwól,że ci przedstawię,to jest Vanessa dziewczyna Victora
- Cześć jestem Catherine
- Hej - Uśmiechnęła się słodko,co w skojarzeniu z blondynką niezbyt fajnie jej się kojarzyło
- Mamo upiekłam ciasta i już tu ci kładę - Wyjęła z torby foliowej dwa ciasta zawinięte w folię aluminiową i położyła na stół
- Dziękuję córeczko, dziewczynki a może pokroicie ciasta a ja zaniosę jedzenie do salonu? - Zaproponowała
- Dobrze
Gdy już wszystko było na stole wigilia zaczęła się jak w każdym domu, później było dzielenie się opłatkiem.
- Wybacz,ale chyba nie wybijesz mi z głowy tych zdrobnień a więc Cathuś życzę ci wszystkiego najlepszego,
powodzenia w pracy i spełnienia marzeń - Podszedł do niej Bill i przełamał się opłatkiem
- Dziękuję Tobie życzę znalezienia swojej drugiej połowy,samych sukcesów i wszystkiego co najlepsze -
Uśmiechnęła się
- Dziękuję bardzo
- W takim razie siadajcie do stołu - Zawołał ich tata,bo jako jedyni jeszcze stali mimo,że nie było już z czym
- Tak tak już idziemy - Odpowiedział Bill
Cały wieczór minął im spokojnie,Catherine przypomniała Billowi że prezenty są w bagażniku jego auta. Włożyli na siebie płaszcze i wyszli potajemnie.
- Zaraz będę się zbierał,nie chciałbym być nieproszonym gościem
- Przecież nie przeszkadzasz,gdyby tak było moi rodzice pewnie by nie byli tak zadowoleni jak są
- Może masz rację - Otworzył bagażnik,by mogła zabrać prezenty
- Dzięki - Posłała mężczyźnie uśmiech - A to...dla Ciebie - Wyciągnęła z dużej torby paczkę z prezentem
dla Billa.
- Nie musiałaś,ale dziękuję-Zajrzał do torebki z prezentem
- Pomyślałam,że ci się przyda
- Tak się okazało,że ja też mam coś dla ciebie...Uwaga,kupiłem ci taki rozmiar jaki uważam że nosisz
- Co to takiego? - Przez myśl przeszło jej wiele głupich pomysłów
- Sama zobacz
- To naprawdę dla mnie? jest piękna - Gdy wyjęła swój prezent jej oczom ukazała się sukienka z długim rękawem przed kolano
- Sam wybierałem,więc liczyłem że nie będzie ci się podobała
- Skąd jest świetna
- Jeszcze prezenty dla twojej rodziny
- No tak,z tego wszystkiego zapomniałabym
- Ja tu poczekam,wracasz ze mną czy zostajesz?
- Wiesz...Od tak dawna nie byłam w domu,że chyba zostanę...
- Nie ma sprawy,jeszcze tu trochę postoję mogę? - Zwrócił się do Cath
- Oczywiście wiesz mam ochotę tu z Tobą posiedzieć - Bill uśmiechnął się na to co powiedziała
- Idź daj prezenty rodzinie i przychodź
- Dobrze dziękuję za prezent - Pocałowała go w policzek i zniknęła za dużymi drzwiami wejściowymi
Weszła do ciepłego pomieszczenia i z uśmiechem rozdawała prezenty,wszyscy obecni ucieszyli się na ich widok.
Ona także dostała i oznajmiła,że wychodzi do Billa ponieważ czeka na zewnątrz.
- Słucham? dlaczego na zewnątrz niech nie stoi na takim zimnie zaproś go tu do nas - Odpowiedziała mama
- Chce już jechać...
- Będzie nam bardzo miło,gdy zostanie jeszcze trochę
- Okej wyjdę i powiem mu o tym
Palił papierosa i czekał na Catherine,wyszła proponując mu aby jeszcze został.
- Nie wiem czy powinienem
- Mama zapraszała a jej się nie odmawia - Uśmiechnęła się
- Dobrze,może chcesz...? - Wyciągnął paczkę papierosów i chciał podać jej jednego
- Dziękuję,nie palę
- Dobrze robisz,nie dostaniesz przynajmniej raka
- Oj różnie to może być,podobno nie tylko od papierosów można go dostać teraz te wszystkie polepszacze w żywności też pewnie go z czasem spowodują
- Na pewno - Posłała mu uśmiech
- Lubię gdy się uśmiechasz
- Dlaczego? - Spytała chcąc wciąż ciągnąć rozmowę
- Ponieważ widać,że uśmiechasz się szczerze,a nie jak niektóre sztucznie
- Cieszy mnie to
- Jest ci aż tak gorąco?
- W jakim sensie?
- W takim,że nie założyłaś rękawiczek i dłonie ci zmarzły
- Nic mi nie będzie - Rzekła
- Nic nic a później będziesz chorowała,daj - Wskazał na jej dłonie
Posłuchała się blondyna i wyciągnęła w jego stronę dłonie,on skończył palić po czym energicznie zaczął pocierać jej dłonie o swoje,gdy dało to mały skutek zaproponował,by założyła rękawiczki.
- Gdzie masz rękawiczki? przecież nie mogę pozwolić na twoje zmarznięcie o i kaptur na głowę..Ech panno Hall nie dbasz o zdrowie
- Gdzieś powinnam mieć... - Speszyła się,gdy trzymał przed nią ciepłe skórzane rękawiczki
- Nie gadaj tyle tylko zakładaj - Udawał oburzenie
- Dobrze proszę pana,niech pan się tak nie denerwuje, dzięki
- A wywiad?
- Co wywiad?
- Kiedy się ukaże?
- A wiesz,pewnie już niedługo...A co,chciałbyś wybrać fotki do niego? - Zaśmiała się cicho
- Być może... szkoda że nie ma śniegu,moglibyśmy urządzić bitwę na śnieżki... - Przysunął się bliżej
do dziennikarki,stali akurat naprzeciwko siebie,już mało brakowało a pocałowałby Cath był niebezpiecznie
blisko gdy...
- Idziecie już czy wyjeżdżacie? - Nagle usłyszeli głos brata Catherine który wyjrzał zza drzwi.
- Idzieemy,chodź Bill,po nocy nie będziesz przecież jechał,jesteśmy znów - Odezwała się wchodząc do środka
- Catherine to zmarżluszek ,nie zakłada czapki i rękawiczek - Zażartował Bill
- No wiesz? na mnie skarżysz? - Dla żartu klepnęła go lekko w klatę
- To bolało...
- Bo miało boleć! - Krzyknęła
- Widzę,że dobrze się bawicie razem - Odezwała się Vanessa
- Tylko trochę - Uśmiechnęła się Cath
- Dobra...Już po 22 może...Odwiozę cię? - Zwrócił się Victor do Vanessy
- To już tak późno?
- Raczej - Uśmiechnął się chłopak
- To przepraszam zasiedziałam się,to przez tą miłą i rodzinną atmosferę dobranoc
- Dobranoc - Odpowiedział Paul
Bill dzięki uprzejmości Cath oraz jej rodziców mógł u nich przenocować.Do późna oglądali jakiś film,
najbardziej była nim zainteresowana Catherine,nagle usłyszeli dźwięk przekręcania klucza w zamku,oboje
odwrócili wzrok w tamtą stronę.
- Co tak późno? - Spytała Catherine
- Zostałem jeszcze u Van
- Dobra, jutro będziesz się tłumaczył mamie
- Nie jestem dzieckiem !
- Ciszej rodzice śpią na górze
- Kiedy wreszcie sobie stąd pojedziesz,co? - Zwrócił się do swojej starszej siostry
- A już mnie wyganiasz?! - Podniosła głos
- Spokojnie Cath - Odezwał się Bill gładząc ramię młodej kobiety
- Właśnie zabieraj swojego chłopaka i...Jutro ma cię tu nie być - Powiedział przez zęby i wbiegł po schodach na górę
- Często się tak kłócicie? - Spytał blondyn
- Z reguły nie,ponieważ przebywam cały czas tam...Nie chcę mu matkować,ale jak ja byłam w jego wieku to na mniej mi pozwalali - Oburzyła się
- Ponieważ jesteś dziewczyną
- A co to ma do tego?
- To,że jacyś napaleńcy mogliby cię złapać i coś złego zrobić,nie pomyślałaś wtedy o tym?
- Dobrze,zapomnijmy o tym - Odetchnęła głęboko - Chce ci się kończyć ten film?
- Nie bardzo
- Okej to chodź,pokażę ci gdzie masz swój tymczasowy pokój do spania tam jest już świeża pościel,tylko się położyć i spać - Uśmiechnęła się
- Nie wiem,czy będę mógł
- Dlaczego?
- Bo ciebie nie będzie przy mnie
- Po co ja cię ze sobą zabrałam - Pokręciła przecząco głową przy tym się uśmiechając
Leżał w łóżku,księżyc świecący mu prosto w oczy,oślepiał go.Niechętnie wstał i zaciągnął rolety w swoim dawnym pokoju nie mógł uwierzyć,że mama jeszcze go nie przemeblowała.
Przybierał różne pozycje do snu,ale w żaden sposób nie potrafił zasnąć,wziął telefon komórkowy w dłoń,spojrzał która godzina,po czym znów odłożył go na czarny stolik.
Następnego dnia obudził się dość wcześnie,zanim zszedł na śniadanie ruszył pod prysznic zabierając ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy.
Gdy wszedł do kuchni rozległ się zapach świeżo zaparzonej kawy uśmiechnął się, widząc swoją mamę
jak krząta się w kuchni.
- Jakie zapachy - Przerwał Simone smażenie jajecznicy
- Musisz zjeść porządne śniadanie
- Wiem i dziękuję - Pocałował mamę w policzek - Co ci jest? coś cię boli?
- Nie,dlaczego pytasz?
- Jesteś smutna
- Gdzie się podziewa Bill powiedz mi, przecież prezenty mi go nie zastąpią
- Został,bo miał już zaproszenie od kogoś...
- Rozumiem...Dziewczyna go zaprosiła ?
- Niby nie jest jego dziewczyną,ale w końcu go o to spytam,jak jest między nimi - Tom zjadł śniadanie i wyszedł się przejść po okolicy.Zauważyła go jakaś dziewczyna i natychmiast zaczęła za nim wołać.