czwartek, 27 lutego 2014
5 " Mamo,ty się o nas martwisz? "
Odc.5
- Tom!To naprawdę ty? - Słysząc za sobą głos,myślał że to kolejna fanka ale odwrócił się i zobaczył
że skądś kojarzy osobę stojącą przed nim,ale na obecną chwilę nie potrafił sobie przypomnieć skąd.
- Tak to ja, a Ty? kim jesteś?
- Nie pamiętasz mnie? to ja Mildred gdy wyjechałeś urwał nam się kontakt...
- Żałujesz? - Spytał patrząc jej prosto w oczy
- Pewnie że żałuję - Zerwał się wiatr,a Mild poczuła jak łzy napływają jej do oczu.
Tom to zauważył,chcąc nie chcąc spytał:
- Mild,czy ty płaczesz? - Spytał stojąc naprzeciwko niej
- Skąd to od wiatru tak jakoś... - Spuściła wzrok,teraz widziała tylko płytę chodnikową,nie chciała patrzeć mu w oczy
- A ile masz lat? wybacz,wszystko wyleciało mi z głowy
- Dwadzieścia...
- Chwilę czy to znaczy że...
- Tak,jak się spotykaliśmy nie byłam jeszcze pełnoletnia
- Rozumiem,miło było cię spotkać - Uśmiechnął się
- Po tylu latach tylko tyle masz mi do powiedzenia?
- A czego jeszcze oczekujesz? - Spytał lekko poirytowany widząc,jak mierzy go wzrokiem z góry na dół
- Niedaleko mieszkam,zapraszam cię do mnie...na kawę
- Chodźmy w takim razie
- Było mi bardzo przykro,gdy wyjechaliście,traktowałeś mnie wtedy jak kumpelę a ja udając,że rozumiem przychodziłam do domu płakałam w poduszkę
- Kociaku,gdybyś wtedy mi o tym powiedziała byłoby inaczej
- Akurat,w końcu byłam dla ciebie tylko gówniarą
- Ale możemy się przecież dalej przyjaźnić... - Westchnął ciężko
- Masz kogoś? - Spytała
- Nie
- To tak jak ja...
- Mild...
- Wiem ta rozmowa do niczego nie prowadzi - Minęła furtkę do swojego domu,Tom ruszył za nią
- Wybacz,jeśli swoim zachowaniem,czy sms'ami dałem ci do zrozumienia że może być między nami coś więcej
- Nie potrafiłam zapomnieć o tobie,rozkochałeś mnie w sobie i...zostawiłeś
- Było to nieświadome,mówiłem ci przecież żebyś się nie przyzwyczajała - Usiadł na krześle przy stole
w kuchni
- Dziwisz się? byłam młoda
- Mówisz tak,jakbym ci coś zrobił
- Owszem zrobiłeś
- Co ?
- Dziecko - Nie mógł w to uwierzyć,jej wypowiedziane przed chwilą słowo rozbrzmiewało w jego uszach
- Dziecko? jakie dziecko? - Pytał nie dowierzając
- Któregoś razu byliśmy na imprezie,wypiliśmy trochę i...to się stało
- A co z...- Odetchnął głęboko - Dzieckiem?
- Nic...Poroniłam nie z mojej winy oczywiście
- Fuck !
- Cóż, jak było już po wszystkim ukradkiem poszłam do lekarza a mamie skłamałam,że dostałam właśnie miesiączki
- Nie wiem co mam o tym myśleć,nieźle ci namieszałem w życiu
- Przyznam ci rację
- Nie miałem o tym pojęcia
- Wiem - Patrzyła się w okno - Pewnie po sylwestrze wrócisz do LA ?
- Tak,tam został Bill...Ale może zechcesz ze mną lecieć? chyba że coś cię tu trzyma
- Jak widzisz nic,rok temu moi rodzice wylecieli do Nowego Jorku,zostawili mnie tak samą ponieważ zapewniałam ich,że jestem już dorosła i sama mogę o siebie dbać
- I co,odzywają się do ciebie?
- Tak,mama dzwoniła wczoraj by złożyć mi życzenia
- Dobrze,że chociaż tyle - Uśmiechnął się ukradkiem
- Mhm... - Mruknęła
- A więc zabieram cię do nas,będzie miło
- Dzięki - Uśmiechnęła się do niego
- Wiesz,mam pomysł załatwię bilety przed sylwestrem i może spędzimy go już tam
- Chyba żartujesz? na pewno nie będzie już miejsc - Zachichotała
- Zobaczymy,masz tu internet?
- Jasne - Podała mu swojego laptopa,on poszukał lotów do Los Angeles i jednak znalazł numer telefonu do
pewnych linii lotniczych
- Myślisz,że pracują w pierwszy dzień świąt? - Spytała niepewnie Mildred
- Powinni,przecież ludzie wracają samolotami do swoich rodzin
- Lufthansa słucham?
- Dzień dobry Pani chciałbym zamówić lot do Los Angeles,czy jest to jeszcze możliwe?
- Na kiedy?
- Na...pojutrze
- Zaraz sprawdzę...Tak byłoby to możliwe,mamy jeszcze pięć wolnych miejsc
- Potrzebuję dwóch
- Oczywiście,dane osób poproszę - Podał dane dziewczyny oraz swoje i mógł zakończyć rozmowę
- I co tylko tyle? - Spytała zdziwiona,gdy tak szybko skończył rozmawiać
- Tak,w ogóle nie mam telefonu kontaktowego do ciebie,byłabyś tak uprzejma i ...- Podał jej swój telefon,by mogła wpisać mu swój numer
- Proszę - Uśmiechnęła się delikatnie - Po co mnie tam zabierasz? pomyślą że jestem kimś ważnym dla ciebie
- Niech myślą...Dobra ja już będę się zbierał widzimy się pojutrze tak? przyjdę po ciebie bądź gotowa
- Dobrze przecież przed tobą się nie zabarykaduję - Uśmiechnęła się i pocałowała Toma w policzek - Do zobaczenia Tom
Młody mężczyzna tylko się uśmiechnął i wyszedł z jej domu,gdy był już na zewnątrz usłyszał dźwięk swojego telefonu,odebrał.
- Słucham?
- Cześć Tom,jak tam święta? - Spytał Bill
- Rewelacyjne i zaskakujące - Powiedział dość niejasno
- Słucham? to co takiego tam się dzieje? myślałem,że będziesz się tam nudził
- Wszystko ci powiem jak wrócę
- Okej,jak chcesz
- A co ze świętami u Cath? jesteś już u nas,czy jeszcze u jej rodziców?
- Już u nas w domu,dlaczego miałbym u nich przesiadywać ?
- A dlatego,że mogłoby ci się podobać, ta atmosferka i...Cath? - Zaśmiał się do słuchawki
- Wieesz co bo zaraz skończymy rozmawiać - Oburzył się blondyn - Lepiej mów,jak mama?
- Mama dobrze,tylko była smutna i pytała dlaczego nie było cię z nami
- Wynagrodzę jej to, serio
- Może lepiej zadzwoń,bo bardzo się martwiła..
- Dobra,kiedy wracasz? zostajesz w Niemczech na dłużej? - Spytał Bill,zmieniając temat rozmowy
- Planuję być z tobą już na Sylwestra, wylot mam już pojutrze
- To akurat zmieścisz się w czasie
- Planujesz imprezkę?
- To niespodzianka
- Właściwie już jestem w domu,oddzwonię do ciebie zaraz,z mamą porozmawiasz chociaż
- Dobra - Po kilku minutach wybrał numer do młodszego bliźniaka i zaniósł telefon swojej mamie
która odpoczywała w sypialni.
- Cześć mamo,chcesz rozmawiać z Billem? właśnie do niego dzwonię...
- Tak,daj mi go do telefonu - Podał swojej mamie telefon po czym wyszedł zamykając drzwi
W tym samym czasie u Catherine.Siedziała sama u siebie w mieszkaniu,usłyszała kłótnię dwóch osób zza ściany,nie musiała podsłuchiwać,było wystarczająco głośno.Gdy krzyki nie ustawały wstała i wyszła ze swojego mieszkania i zapukała do sąsiadujących drzwi.
- Jeszcze policję na mnie nasłałaś?! - Usłyszała stłumiony głos młodego chłopaka
- Cześć jestem waszą sąsiadką,mieszkamy obok siebie co się dzieje dlaczego tak krzyczysz? - Spytała wysokiego dziewiętnastolatka,przynajmniej na tyle wyglądał.
- A co cię to obchodzi ! - Krzyczał
- Obchodzi,ponieważ jeśli coś się dzieje,muszę wiedzieć
- Nic nie musisz spieprzaj stąd - Miał groźny wyraz twarzy a dziewczyna która siedziała na fotelu naprzeciwko drzwi płakała i miała czerwony policzek.
- Bijesz ją na dodatek? mało ci że na nią krzyczysz?
- A ty co tak tu stoisz?! dwa razy nie będę powtarzał idź stąd - Trzasnął drzwiami
Dziennikarka widząc,że jej nie potrzebują wróciła do siebie.Pół godziny później usłyszała pukanie do drzwi,
poszła otworzyć i jej oczom ukazała się młoda dziewczyna u której właśnie była.
- Cześć,mogę wejść ? - Spytała niepewnie
- Cześć jasne wchodź - Wpuściła ją do środka
- Przepraszam za mojego chłopaka....
- Był chamski,to fakt powiedz mi wszystko,obiecuję to zostanie między nami
- Na pewno?
- Tak - Uśmiechnęła się do niej Catherine
- A więc...Na początku znajomości czyli jakieś trzy lata temu poznaliśmy się na koncercie, zagadał do mnie
był miły a mi to się spodobało...Wymieniliśmy się numerami i tak się zaczęło.Pierwsza randka,
kwiaty i zaproszenie do pizzerii, mijały tygodnie miesiące a on wciąż udawał słodziutkiego i miłego.
Gdy miałam osiemnaście lat,zaproponował mi wspólne mieszkanie, mówił że zostało po jego kumplu który wyjechał a ja się zgodziłam.
- A twoi rodzice co na to?
- Są nieczuli na to,mówią że jak tak szybko chciałam się usamodzielnić,to teraz mam że trzeba było po
studiach się zacząć spotykać,że rozważniejsza byłabym wtedy.
- Trzeba było słuchać,rodzice nie jedno przeżyli
- Może nie powinnam o to pytać,ale czy mogłabym się tu u ciebie zatrzymać? proszę
- No dobrze i tak nie mam towarzystwa więc...Co planujesz robić w sylwestra?
- Chyba nic,pewnie będę słuchała jak się na mnie drze
- Zapraszam cię do mnie,będzie moja kumpela i kilku innych znajomych
- Dobrze dziękuję za zaproszenie.
Po świętach czerwonowłosa wyszła zrobić podstawowe zakupy,gdy weszła do sklepu jej uwadze nie umknęła prasa,gdzie na jednej z gazet na pierwszej stronie widać było bliźniaków z dwoma nieznajomymi dziewczynami.Od razu wybrała numer Catherine i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Hej Cath słuchaj jeśli chociażby przyjaźnisz się z Billem nie dopuść do tego,by zobaczył jakąkolwiek gazetę
- A co się dzieje?
- Te foty...Oni są na pierwszych stronach
- Cóż...Miałam stracić pracę?
- Och...Rób co chcesz,jesteś dorosła
- Ja tam święta ci minęły? - Spytała Catherine,by zmienić nieco temat
- Dobrze
- To świetnie,nie wiem czy powiedzieć mu od razu czy poczekać aż sam się dowie
- Jak sam się dowie,będzie na pewno wściekły
- Dobrze,załatwię to jakoś
"Hej to jak,jesteś już gotowa? " - Mildred przeczytała wiadomość którą dostała od Toma
"Oczywiście,już jestem spakowana"
"Zaraz będę,czekaj na mnie ;-) " - Odpisał dziewczynie a na jego twarz wkradł się uśmiech
- Gdzieś się wybierasz Tom? - Spytał Gordon widząc,jak Tom niesie ze sobą średniej wielkości torbę podróżną
- Tak,spędziłem z wami super święta teraz będę musiał spadać
- Tak szybko? myślałem,że zostaniesz do Nowego Roku
- Przykro mi ale nie, umówiłem się z Billem że razem spędzimy sylwester
- Szkoda...No nic bawcie się tam dobrze i uważajcie na te różne petardy
- Dobrze nie będziemy nawet wychodzili - Uśmiechnął się Tom i poklepał ojczyma po plecach
- Nie pożegnasz się z mamą?
- A no tak ! zapomniałem wybacz - Klepnął się w czoło i ruszył do kuchni
- Mamusiu...
- Tak Tom? - Spytała Simone,myśląc że może chciałby coś do jedzenia
- Wyjeżdżam...
- Nie zostaniesz?
- Nie mogę Gordon ci wszystko wyjaśni muszę lecieć,bo niedługo mam samolot
- Oj...No dobrze nie spijcie się tylko i uważajcie na siebie - Pocałowała syna w policzek i posmutniała
- Mamo,ty się o nas martwisz? - Spytał,tak jakby nie było to oczywiste
- Jesteście moimi dziećmi,nawet jak będziecie mieć trzydzieści lat i więcej będę się o was martwiła
- Fajnie - Z zamyślenia wyrwał go dźwięk przychodzącego sms'a
- Czy to Bill?
- Tak...e...Dobra już lecę zadzwonię za jakiś czas cześć - Przytulił swoją mamę i wyszedł z kuchni
- Cześć Gordon - Pożegnał się też z ojczymem i wyszedł
Przed domem stało jego auto,więc wsiadł do niego odpalił silnik i mógł ruszyć.
Nawet nie odczytał wiadomości,wystarczyło mu przeczytać " Od Mildred" i to go w jakiś dziwny sposób uskrzydlało... .
" Nie Tom,ty nie mogłeś się zakochać ! nie ty " - Pomyślał jadąc do Mild
Był pod jej domem kilka minut później,dziewczyna już czekała.
- Tak nie mogłaś się mnie doczekać,że aż wyszłaś przed dom? - Uśmiechnął się i szedł w jej stronę
- Cześć pewnie tak - Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek
- Daj walizkę,możemy już jechać ?
- Jak chcesz
- Za pół godziny mamy samolot
- Jak przyspieszysz,to zdążymy - Odpowiedziała blondynka
- Tak jest mała
Rzeczywiście zdążyli.Byli na czas gdy przeszli kontrolę mogli spokojnie wsiąść na pokład samolotu,gdzie usiedli na swoich miejscach.
- Dzień dobry państwu tu linie lotnicze Lufthansa prosimy zapiąć pasy,gdyż za chwilę wzbijemy się w powietrze.Życzymy państwu przyjemnego lotu.
Oboje zapięli pasy tak jak radziła stewardessa i patrzyli przez chwilę na siebie.
- Wiesz,nie spodziewałem się że wyrośnie z Ciebie taka piękna kobietka
- Pewnie lubisz blondynki...
- Lubię ale i nie tylko
- Czy to coś nowego?
- Lubię też dziewczyny o farbowanych włosach...na czerwono - Uśmiechnął się
- Aha czyli ja odpadam - Zaśmiała się cicho
- Może jednak nie odpadasz - Patrzył w jej tęczówki i pogładził palcem po jej policzku
- Tylko niczego mi nie obiecuj...
- Co masz na myśli?
- Cokolwiek by to nie było,nie rób mi nadziei
- Obiecuję
Noc się zbliżała i dwudziestolatka zaczęła trochę marudzić.
- Eej Tom
- Mmm - Mruknął tylko coś przez sen,gdyż było już późno
- A nic już...nie mogę tylko zasnąć - Dziewczyna westchnęła cicho i zasunęła mini roletę na oknie.
Dłonie jej się trzęsły,nie potrafiła pozbierać myśli strasznie się bała spotkania z nim jak jeszcze nigdy,
ściskało ją w żołądku ale jednak zdecydowała się, nie chciała uciekać.
Zadzwoniła dzwonkiem do drzwi,nikt nie otwierał od kilku minut.
"Pewnie się obraził" - Pomyślała brunetka
Gdy tak stała usłyszała jak zamek w drzwiach się otwiera a w drzwiach stał nie kto inny jak blondyn.
- Cześć.- Odezwała się pierwsza,gdyż on nie odezwał się ani słowem-Wiesz...Przepraszam Cię - Rzuciła mu się w ramiona i zaczęła płakać
- Dobrze,że chociaż wiesz za co - Odsunął ją od siebie gwałtownie
- Naprawdę nie wiem,jak mogłam być taka głupia...Myślałam,że chociaż zdążę przed tobą ale widzę że
kupiłeś już gazetę
- Już myślałem,że Cię polubię myślałem,że jesteś inna...Co ja sobie w ogóle wyobrażałem,
przecież Ty jesteś jak każdy inny dziennikarz
- To moja praca...- Nie odpowiedział
- Mam sobie iść? - Patrzyła na niego,nie spuściła z niego swojego wzroku ani na chwilę
- Idź
- Dobrze...- Zgodziła się
- Mam nadzieję,że już nigdy nie będę musiał cię oglądać
- Nie martw się nie będziesz musiał...- Wyszła z domu wsiadła do swojego auta i odjechała,
przejęła się strasznie,płakała. Inne auta pędziły jak szalone ona też miała nie mało na liczniku.
W pewnym momencie straciła panowanie nad kierownicą i uderzyła w pobliskie drzewo.
Auto momentalnie stanęło w płomieniach,dziennikarka straciła przytomność a auta wciąż jechały nie zważając na to,że stał się jakiś wypadek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)